Defraudacja prawie 4000 zł, naciągactwo i całkowity brak kompetencji!
BMW X1 2012 oddane 20 maja z powodu gwizdu wydobywającego się z silnika przy przyśpieszaniu.
Po całym dniu w warsztacie diagnoza - turbosprężarka do regeneracji i sugestia umówienia w kolejnym tygodniu.
30 maja oddane. Po dwóch dniach telefon i właściciel informuje, że mechanik oglądając auto znalazł pęknięcie na mocowaniu rury intercoolera i stwierdził że to może być jednak przyczyną. Niestety Panowie poinformowali, że nie widzą nigdzie zamienników, części używanych i jedyną opcję jaką mogą załatwić to oryginał za ponad 1500 zł. Po konsultacji z mechanikiem BMW z innej części kraju odmówiłem zakupu. Jednocześnie okazało się, że po wpisaniu na allegro numeru części można od ręki znaleźć nowy zamiennik za 700 zł albo używany, oryginał we wzorowym stanie za 460 zł. Brawo dla Baribala po raz pierwszy, nie zapominając o fakcie, że świst wydobywał się od strony pasażera, podczas gdy jak potem pokazał mechanik, pęknięcie łączenia znajdowało się od strony kierowcy. Po dostarczeniu rury i montażu oczywiście telefon - nie pomogło jednak trzeba regenerować turbo...
8 czerwca, po 10 dniach na naprawę, która miała wg serwisu trwać pierwotnie 3 dni, kolejny telefon. Niestety nie da się oddać auta ze zregenerowaną turbiną, ponieważ "ułamane jest cięgno nastawnika i fragment mocowania" z tego powodu "turbo jest niestabilne i nie można z nim jeździć" Kto je ułamał? Pytanie retoryczne, biorąc pod uwagę, że nic takiego nie było zgłaszane ani przy oględzinach pierwotnych ani demontażu. Oczywiście część na koszt klienta, nabita na fakturze !
9 czerwca rano auto wydane z fakturą opiewającą na 3268 zł (plus 460 zł za zamówioną przeze mnie rurę w pamięci).
Niestety wystarczyły 3 minuty jazdy bym musiał dzwonić do serwisu z trasy, że co prawda gwizdu nie słychać, ale auto pracuje zdecydowanie gorzej niż w momencie oddania z rzekomo gwiżdżącą turbiną. Niespotykana wcześniej turbodziura, gorsza reakcja na gaz, mniejsza elastyczność obrotów, o 380 Nm momentu obrotowego mierzonych w Code My Bimmer można zapomnieć, tak jak i o 320 Nm fabrycznej specyfikacji.
Reakcja serwisu - proszę oddać na reklamację, sprawdzimy. Auto oddane 10 czerwca.
Po 3 dniach i braku kontaktu - odbiera szef i stwierdza, że "oni nic nie widzą i jeździ dobrze". Podczas odbioru okazało się, że Baribal nie odkręcił ani jednej śrubki, nie dokonał ani jednego pomiaru ciśnień w układzie, a w zamian "jeździło dwóch mechaników i kolega z innego warsztatu" i "każdy uważa, że jeździ normalnie".
Na moją uwagę, że auto aktualnie podczas testu po odbiorze na niemieckiej autostradzie nie mogło przekroczyć 200km/h, jeden z mechaników stwierdził "ono więcej nie pojedzie i tak" a moja odpowiedź o tym, że auto przed naprawą gwiżdżąc osiągało 225-230 km/h, pozostała bez odpowiedzi. Nasłuchałem się natomiast ironicznych uwag "jeździ jak każdy dwulitrowy diesel" "to może Pan powinien z warsztatów dla sportowych i ekskluzywnych aut korzystać". Poza chamstwem nie zostało zaproponowane nic.
Po 4 dniach i przejechaniu 400km auto zaczęło w trasie natomiast... gwizdać i to jeszcze głośniej i częściej, niż przed pierwszym oddaniem. Warsztat dostał filmy i na pytanie moje pytanie, kto pokryje koszt ewentualnej lawety jeśli auto stanie gdzieś pośrodku Polski, przestraszony pracownik odbierający telefon polecił wziąć rachunek do rozliczenia w przypadku awarii. Na szczęście udało się wrócić do Poznania mimo gwizdów i systematycznie spadającej mocy.